Wyspa Olchon -część 4 z wyprawy 2018

O ile Ryga, Petersburg i Moskwa to naprawdę piękne, urokliwe miasta, o tyle z naturą w naszym przekonaniu, nic się nie równa. Przez kilka dni mieliśmy niesamowite szczęście zwiedzać wyspę Olchon położoną na jeziorze Bajkał na Syberii. Zapraszamy na część 4 opowieści z naszej wyprawy w 2018 roku. Ciekawi jesteśmy, czy to miejsce zachwyci was równie mocno, jak nas.

Olchon

Lot do Irkucka

Samolot ruszył o 22:30, przed nami 5,5 godziny nocnego lotu. Mieliśmy nadzieję, że wyśpimy się w samolocie. Ale jak to zwykle bywa, nasz plan się nie powiódł – ja przespałam może z godzinę. Po pierwsze samolot był typowym samolotem taniej linii lotniczej (red wings – nie polecam! chyba nawet Ryanair i wizzair mają więcej miejsca na nogi :o), więc było bardzo ciasno i niewygodnie. Po drugie, zaraz po starcie zapalili światła i zaczęli jeździć z wózkami przez środek samolotu. A  po trzecie goniliśmy słońce – lecieliśmy na wschód, co oznaczało zmianę czasu do przodu, czyli około godziny 1 w nocy zaczęło wschodzić słońce!

No nic, dolecieliśmy o 4 według czasu moskiewskiego, a na miejscu była już godzina 9. Wsiedliśmy do marszrutki i modliliśmy się, żeby w hostelu pozwolili nam zameldować się wcześniej, bo koniecznie musieliśmy iść spać. Udało się! Zameldowaliśmy się o 10, zamówiliśmy śniadanie i o 11 już zasypialiśmy w najlepsze.

Plan był taki, żeby pospać tylko chwilę, wstać o 15 i zobaczyć Irkuck, tak żebyśmy byli w stanie spać w nocy. Nie wyszło.. . Budzik albo nie zadzwonił, albo go w ogóle nie słyszeliśmy. Obudziliśmy się późno, ok 18 czy 19. Zrobiliśmy krótki spacer po mieście (a raczej miasteczku – drewniana zabudowa, wszystko rozkopane – to było znajome – jesteśmy w Azji!), zakupy i do hostelu. Byliśmy w ten dzień jacyś tacy zbyt rozbici i zmęczeni, musieliśmy odpocząć, wiedzieliśmy zresztą, że na Irkuck będziemy mieli jeszcze jeden dzień w dalszej części podróży, więc nie było powodu, żeby sobie tego jednego dnia odpoczynku odmówić :).

Niestety ja nie najlepiej przetrwałam tę zmianę czasu (niby tylko kilka godzin, ale jakoś nie mogłam się przestawić). Spałam tylko 2h! Obudziłam się o 3:30 i koniec. Sen nie chciał nadejść, więc już wiedziałam, że kolejny dzień będzie ciężki. 

Wyspa Olchon dzień 1

Następnego dnia jechaliśmy na wyspę Olchon, do wioski Chużir (dodam, że Irkuck i Olchon to już Syberia :)). Marszrutką pokonaliśmy 300km w jakieś 6h. W sumie nie tak źle biorąc pod uwagę, że po drodze jest jeszcze przeprawa promowa i że ostatnie 30 km jedzie się po nieutwardzonej drodze. Co nas w tym autobusie wytrzepało to nasze :D. Martwiłam się tylko o Piotrka, bo on ma chorobę lokomocyjną, a nami naprawdę rzucało po całym samochodzie podczas jazdy po tych drogach :p.

Na szczęście udało się dotrzeć bez zakłóceń :p. Sama wioska składa się tylko i wyłącznie z drewnianych domków. Wszędzie pędzą zielone busiki (tak, pędzą po TYCH drogach)  produkowane w Rosji od 1945 roku – jedyne, które są odporne na ten rodzaj nawierzchni :D. Swoją drogą warto wspomnieć, że masa samochodów ma kierownicę po prawej stronie mimo, że ruch jest prawostronny… To chyba kwestia bliskości krajów z ruchem lewostronnym, samochody są stamtąd sprowadzane.

Od razu po zameldowaniu wybraliśmy się nad jezioro (Bajkał, a jakże!). Krótki spacer wzdłuż wybrzeża zaprowadził nas do bardzo pięknej i bardzo popularnej skały szamana!

Olchon

Piękne widoki! Człowiek czuje się jak nad morzem, a nie nad jeziorem :). I jeszcze ta pogoda! Pełne słońce, cieplutko. Chociaż w najcieplejszy dzień temperatura sięgała jedynie 18 stopni, to przy smalącym słońcu czuć było raczej ze 25. Pięknie, po prostu cudownie! Od razu poczułam się lepiej i stwierdziłam, że nigdy, żadne miasto nie może konkurować z naturą. Jednak to natura jest najpiękniejsza do zwiedzania :).

.

Jeszcze mała dygresja dotycząca skały szamana. Na całej wyspie można znaleźć masę kolorowych wstążeczek i chusteczek. Są one rozwieszone na drzewach i palach wbitych w ziemię. Na wyspie rozwinął się szamanizm. Miejscowi oddają hołd swoim wierzeniom poprzez przywiązanie wstążki na odpowiedniej wysokości pala. Wstążki przywiązane na górze symbolizują intencje wznoszone do bóstw, na środku – intencje za śmiertelników, a na dole – za zmarłych.

Olchon

Prawda jest taka, że funkcjonujące w przeszłości szamańskie rytuały, obecnie są tylko jedną z wielu atrakcji turystycznych. Mimo to dwukrotnie zdarzyło nam się zaobserwować jak kierowca busa zatrzymuje się przy takim obstążkowanym ołtarzyku i kładzie tam pieniążek – ciężko uznać, żeby robił to pod publikę, nic z tego przecież nie miał. Wobec tego można chyba uznać, że wierzenia nadal są żywe w świadomości mieszkańców.

Wyspa Olchon dzień 2

Następnego dnia pojechaliśmy na wycieczkę na północ wyspy, pogoda nadal dopisywała. Kierowca pędził po wybojach serwując nam darmowy masaż – pupy od odbijania się od siedzeń, głowy od uderzania w sufit i każdej innej części ciała, którą próbowaliśmy się złapać za cokolwiek :p. Nagle okazało się, że droga z poprzedniego dnia to była faktycznie dobra droga, dopiero teraz jechaliśmy po prawdziwych wertepach :p.

Wycieczka polegała na tym, że kierowсa wiózł nas w jakieś miejsce, wysadzał nas na 10-20-30 minut i wiózł w kolejne miejsce. Na jednym z przystanków dostaliśmy 2h na spacer, a po tym czasie mieliśmy serwowany lunch, gotowany na miejscu przez kierowcę na małej kuchence gazowej. Na talerzu zobaczyliśmy zupę rybną, a obok sałatkę, herbatę i ciastka. Ryb nigdy nie lubiłam i mimo, że Piotrek zajadał się zupą w najlepsze, to ja po zjedzeniu kilku łyżek zrezygnowałam, no nie lubię i co ja na to poradzę, przynajmniej Piotrek się objadł dwoma talerzami, a ja zadowoliłam się herbatą i ciastkami :p. To był cudowny dzień! Widoki były powalające, zachwycające, bardzo nam się podobało.

Olchon  

Wyspa Olchon dzień 3

Kolejnego dnia pogoda zmieniła się o 180 stopni, cały dzień padał deszcz (pierwszy raz od naszego wyjazdu), było bardzo zimno. Postanowiliśmy zostać w naszej bazie i pograć w karty, także to był dzień spędzony na próbowaniu miejscowych specjałów, popijaniu herbatki i graniu w karty, też fajny dzień :). Zawsze myślałam, że gruzińskie pierożki (chinkali), którymi raczę się od czasu do czasu w gruzińskiej restauracji, są daniem typowym tylko dla kuchni gruzińskiej. Okazało się, że na tych terenach jedzą je z równym zapałem, tylko pod nazwą ‘pozy’. 

Wyspa Olchon dzień 4

Kolejny dzień również powitał nas deszczem, ale mieliśmy już wykupioną wycieczkę na południe wyspy i nie zamierzaliśmy z tego rezygnować, i dobrze… Ok 11 wyjechaliśmy, a już ok 11:30 przestało padać i ani kropla nie spadła aż do końca wycieczki. Niebo było wprawdzie za chmurami cały czas, ale w niczym to nie przeszkadzało. Widoki były tak powalające, że nic nie mogło popsuć nam humorów! 2 dni wcześniej czuliśmy się jak w ciepłych krajach, nad morzem, nad klifowym wybrzeżem. Teraz czuliśmy się jak w jakiejś Islandii czy Norwegii. Piękne, stepowe i kamienisto-trawiaste wzgórza, ogromna przestrzeń – coś niesamowitego!!!! ?

Olchon Olchon

Podczas wycieczki przytrafiła nam się fajna sytuacja z udziałem dwójki Chińczyków (których swoją drogą jest tutaj od groma). Na jednym z postojów weszliśmy z Piotrkiem na wysoką skałę i daliśmy sobie buziaka. A na kolejnym przystanku zaczepiła nas wcześniej wspomniana para chińczyków. Z ekscytacją zaczęli do nas mówić w różnych językach (myśleli że jesteśmy z Rosji :p). Tłumaczyli intensywnie, że zrobili nam zdjęcia na poprzednim przystanku jak dajemy sobie buziaka na szczycie góry i że bardzo chcą nam je wysłać, bo wyszły ładne. Dałam im swój adres email, zaczęliśmy rozmawiać i od słowa do słowa zaprosili nas do Szanghaju skąd pochodzą. Obiecali lokum i my również ich zaprosiliśmy, kto wie może kiedyś będziemy gościć tę parę  w Polsce :D.

Olchon to miejsce, w którym każdy miłośnik natury zakochałby się z miejsca! Szkoda było wyjeżdżać, ale przed nami jeszcze 3 tygodnie zwiedzania i wiedzieliśmy, że jeszcze wiele rzeczy nas zachwyci.

Już niedługo kolejna część opowieści z naszej wyprawy, a jeśli chcecie przeczytać poprzednie wpisy to zapraszamy tutaj:

-> Ryga – część 1

-> Petersburg – część 2

-> Moskwa – część 3