Przed nami Rosja! Ogromy kraj, pełen kontrastów. Mieliśmy 2 tygodnie na zwiedzanie Rosji. Mało! Zdecydowanie za mało! Coś jednak było trzeba wybrać. Przeanalizowaliśmy różne miejsca i do planu wrzuciliśmy kilka z nich, tak żeby choć odrobinę poznać ten kraj. Na naszej liście znalazły się takie miejsca: Sankt Petersburg, Moskwa, Irkuck, wyspa Olchon, Listwianka i Nowosybirsk. A zaczęliśmy od Sankt Petersburga… Zapraszamy na część drugą opowieści :).
Jeśli chcesz przeczytać jak zaczynaliśmy podróż, to zapraszam do poprzedniego wpisu “Część 1 – relacja z wyprawy 2018”.
Dzień 1
Poranek rozpoczął się lotem do Sankt Petersburga. Miasto robi wrażenie, chociaż jest podobne do innych miast Europejskich. Moim pierwszym skojarzeniem był Rzym, ze względu na wszechobecne kolumny i kopuły. Zaraz później pomyślałam o Paryżu, tutaj z kolei skojarzenie pojawiło się przez mnogość kamienic, które są tak charakterystyczne dla Paryża (a przynajmniej mi zapadły w pamięć).
Oczywiście była tam też masa akcentów typowych dla Rosji – kolorowe cerkwie, wszędzie rosyjskie bukwy (litery) i – a jakże – pomniki Lenina. Na Petersburg mieliśmy 4 dni, w pierwszy dzień po prostu ruszyliśmy wieczorem w miasto. Przeszliśmy wzdłuż cały główny prospekt, oglądając przy okazji zachodzące słońce… 🙂
Dzień 2
W drugi dzień zrobiliśmy sobie objazd po stacjach metra. Na różnych stronach internetowych wyczytaliśmy pochlebne opinie na temat stacji metra w Sankt Petersburgu. Miały być przepiękne, zdobione, miały przypominać sale pałacowe. No nie wiem. Nas szczerze mówiąc nie zachwyciły. Tzn. nie zrozumcie nas źle – były dużo ładniejsze niż typowe stacje metra, w których mieliśmy okazję być do tej pory. Ale nie były aż tak zachwycające jak się tego spodziewaliśmy po opisach.
Będąc w Rosji staraliśmy się stołować w tańszych restauracjach i w barach mlecznych. Jedzenie nie było może i wykwintne, ale za niewielkie pieniądze można było spróbować tradycyjnej kuchni Rosyjskiej. Chociaż… co region to inna kuchnia. W końcu Rosja to wielki kraj.
Następnie zwiedziliśmy Ermitaż, czyli pałac królewski, w którym obecnie jest muzeum z masą eksponatów. Fanami muzeów nie jesteśmy, musimy to przyznać. Także przespacerowaliśmy sobie Ermitaż z dużą dozą ignorancji dla sztuki :p. Skupiliśmy się za to na królewskich salach, które chyba najbardziej przypadły nam do gustu. Po wyjściu z Ermitażu kontynuowaliśmy spacer po mieście, aż ból nóg wygonił nas do hostelu.
Dzień 3
Kolejnego dnia zwiedziliśmy sobory, czyli cerkwie prawosławne – cerkiew św. Izaaka i cerkiew na krwi, obie piękne – w środku robią ogromne wrażenie dzięki malowidłom ściennym.
Poza tym pooglądaliśmy z zewnątrz kilka innych cerkwi, kościołów i wielki meczet. Samo centrum Petersburga z okolicznymi zabytkami jest wpisane na listę UNESCO. I nic dziwnego, jest przepiękne :).
Po drodze, w jednym z małych sklepików zaopatrzyliśmy się w kwas chlebowy – tutejszy przysmak. Nam on za bardzo nie przypasował i połowa butelki poszła do śmieci :p.
Po krótkim odpoczynku w parku zauważyliśmy, że nad Sankt Petersburgiem zaczęły zbierać się burzowe chmury. Przyspieszyliśmy więc kroku i po chwili dotarliśmy do Aurory, okrętu-muzeum, którego jednak nie zwiedzaliśmy w środku.
Na koniec przespacerowaliśmy się po terenie twierdzy Piotra i Pawła. Toalety na terenie zabytku były zorganizowane w starym autobusie :D.
Dzień 4
Ostatni dzień był dniem naszego wyjazdu więc zapakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy na dworzec kolejowy z ambitnym planem zostawienia ciężaru w przechowalni bagażu i spacerowania aż do godziny odjazdu. Niestety nasz plan zakończył się fiaskiem i stratą 3h. Najpierw pojechaliśmy na dworzec, co zajęło nam sporo czasu. Później dłłuugo staliśmy w kolejce do oddania bagażu, aby na końcu okazało się, że nie ma już miejsca na nasz bagaż :p. Wobec tego plan uległ zmianie. Pojechaliśmy nad morze z naszymi bagażami, w końcu Sankt Petersburg leży nad morzem Bałtyckim. Wysiedliśmy na stacji przy stadionie i przespacerowaliśmy się na pobliską plażę. Słońce cudownie grzało, więc mogliśmy spokojnie wylegiwać się na plaży. Dzień został zaliczony do udanych, bo w sumie nie było w planach morza na tym wyjeździe, a jednak udało nam się chwilę poplażować i popluskać :).
A jeszcze tego samego dnia lecieliśmy do… Moskwy!
Zapraszamy na kolejny wpis – tym razem poradnikowy, w którym dowiesz się jak zdobyć wizę do Rosji i ile to kosztuje! 🙂